Utrata pracy to niebezpieczny straszak - Prof. Harris / fot. L. Brian Stauffer

Strach przed utratą pracy i niechęć do programów wellness – błędne koło

Jeśli pracownik obawia się zwolnienia, niechętnie bierze udział w programach zmierzających do poprawy samopoczucia i warunków pracy. Chętniej zostaje po godzinach i zaburza równowagę między pracą a życiem prywatnym. Ofiarą tego zaklętego kręgu padają wydajność, lojalność wobec pracodawcy i po prostu – zdrowie – wynika z badań naukowców z Uniwersytetu Illinois.

– Poczucie niepewności w miejscu pracy może być szkodliwe dla samopoczucia osoby zatrudnionej, a w dodatku – może też powstrzymywać ją przed udziałem w programach, które mają to samopoczucie poprawiać – podkreśla profesor T. Brad Harris z Uniwersytetu Illinois, jeden z autorów pracy pod znamiennym tytułem Nie stać mnie na to, żeby mieć życie prywatne, opublikowanej niedawno na łamach „Personnel Psychology”.

Jak wynika z badań prowadzonych pod jego kierunkiem, wszelkie wysiłki organizacji zmierzające do poprawy zdrowia i samopoczucia pracowników, ich warunków pracy i zdrowej równowagi między obowiązkami służbowymi a życiem prywatnym są narażone na niepowodzenie, jeśli w głowach personelu czai się strach przed utratą pracy. Ludzie pracujący z poczuciem zagrożenia bezrobociem nie są chętni do brania udziału w takich zajęciach, bo sądzą, że ich udział jeszcze bardziej zagrozi ich pozycji w firmie.

Globalny kryzys, lokalne lęki

Badania nad bezpieczeństwem zatrudnienia pokazały, że brak poczucia takiego bezpieczeństwa jest silnie skorelowany z konfliktami między życiem zawodowym a czasem wolnym i wyczerpaniem emocjonalnym pracowników. Przede wszystkim jednak okazało się, że to właśnie pracownicy niepokojący się o swoje stanowisko byli najmniej chętni do udziału w zajęciach workplace wellness i najbardziej podatni na sugestie pracy po godzinach.

Pracodawcy może wydawać się, że takie zajęcia są zbędne, skoro i tak nie ma na nie chętnych. Jak zapobiegać wpadnięciu organizacji w spiralę pogarszających się warunków pracy?

Zdaniem profesora Harrisa, warto wyraźnie o tym mówić, że uczestnicy programów wellnessowych nie są w firmie „tymi gorszymi” pracownikami. Że szkolenia corporate wellness nie służą „ratowaniu” słabszych podwładnych i że udział w takich programach ma właśnie poprawić ich poczucie bezpieczeństwa zatrudnienia.

Paradoksalnie bowiem, firma inwestująca w takie programy w czasie globalnego kryzysu gospodarczego i powszechnego poczucia niestabilności zawodowej, może doprowadzić do sytuacji, w której pracownicy będą sami aktywnie poszukiwać nowej pracy (w obawie przed zwolnieniem) i odchodzić z firmy, gdy tylko zajęcia motywacyjne natchną ich odrobiną pewności siebie.

Utrata pracy – ulubiony straszak szefa?

Pracownik musi umieć powiedzieć „dość”, gdy wymagania firmy wkraczają zanadto w obszar jego życia prywatnego. Optymalnie by było, gdyby powiedział znalazł na to odwagę i nie uznał równocześnie, że pora zmienić pracodawcę.

Harris podejrzewa bowiem, że problem nie leży wyłącznie w głowach zestresowanych pracowników – kierownictwo często wymaga dodatkowych szkoleń HR i uświadomienia, że zarządzanie ludźmi przez strach przed zwolnieniem to dla pracodawcy strategia samobójcza.

Szef nie musi wyraźnie tego mówić – wystarczy, że w swobodnej rozmowie zbagatelizuje znaczenie corporate wellness – zestresowany pracownik uzna, że udziałem w zajęciach może sobie zaszkodzić. Nawet jeśli szefowi taka konkluzja nie przeszła przez myśl! Nawet, jeśli bardzo chce, by pracownikowi dobrze się pracowało…

– Organizacje ryzykują, że w długim okresie spadnie im wydajność pracowników, wzrośnie fluktuacja kadry, i stracą oczywiście sporo na reputacji – ostrzega ekonomista.

Optymizm i zaangażowanie szefa

Prof. Harris podkreśla, że warto uświadomić kierownictwu w swojej firmie, jak wiele zależy od ich pozytywnego nastawienia do wprowadzanych programów. Dopiero wówczas, gdy szef bierze udział w projektach corporate wellness z przekonaniem i wyraźnie to przekonanie manifestuje, zmiany wprowadzane w firmie zaczynają mieć sens. Corporate wellness opłaca się i to bardzo – należy jednak takie inwestycje w załogę wdrażać z optymizmem i zaangażowaniem.

Na zdjęciu prof. T. Brad Harris / fot. L. Brian Stauffer