Wywiad z Beatą Dyraga dla Zwierciadła

NOWA FILOZOFIA / PRACA/ WELLNESS

Dobrostan w firmie

Jeszcze dziesięć lat temu wellness kojarzył się z różanym mydełkiem i ekskluzywnym masażem w SPA. Dziś pretenduje do miana filozofii życia XXI wieku, która nie tylko wkrada się powoli do naszych prywatnych systemów wartości i zajmuje tam stałe miejsce. Staje się też niezbędnym warunkiem satysfakcjonującej i owocnej pracy. Przed nami złoty wiek wellnessu w firmie – mówi prekursorka corporate wellness w Polsce Beata Dyraga.

rozmawia Dorota Mierzejewska

Co to właściwie znaczy wellness?

To filozofia i styl życia zarazem. Branie odpowiedzialności za jakość swojego życia, troska o samopoczucie i zdrowie, harmonijne dbanie o różne obszary naszego życia. Dążenie do dobrostanu, harmonii ciała, umysłu, otwarcie na świat duchowości. 

Powiedziałabym, że to obcobrzmiące słowo kojarzy się raczej z salonem odnowy biologicznej…

W takiej formie upowszechniło się w Polsce w latach 90., ale tak naprawdę opisuje szersze pojęcie. Twórcą filozofii i osobą, która w 1959 roku jako pierwsza użyła terminu wellness, był amerykański lekarz Halbert Dunn. Połączył on pojęcie wellbeing, czyli dobre samopoczucie ze słowem fitness. Oznaczało ono wszystkie działania, które mają prowadzić do dobrej formy fizycznej i psychicznej. Dunn, wymyślając ten termin, miał na myśli holistyczne podejście do życia. Podejrzewa się, że korzystał z filozofii XIX-wiecznych niemieckich knapistów, którzy byli znani z praktyk łączenia zdrowia z przyjemnością i integrowania aktywności fizycznej z dietą i równowagą emocjonalną. Dunn uznał też, że może pora kilka elementów zapożyczyć z kultury Wschodu i przeszczepić je w amerykańską profilaktykę zdrowia. Zainspirować racjonalnych Amerykanów koncepcją, że umysł i ciało to wzajemnie wpływające na siebie naczynia połączone. A profilaktyka zdrowia w Stanach to bardzo istotna sprawa, co wynika z tamtejszego systemu ubezpieczeń. Jeśli unikniesz choroby, nie będziesz wydawał oszczędności życia na późniejsze leczenie. Amerykański wellness wyrósł więc z kultury zapobiegania chorobom. Dziś staje się filozofią XXI wieku w wielu krajach rozwiniętych.

Jak to się stało?

Do jej popularyzacji przyczynił się światowej sławy ekonomista i multimilioner Paul Zane Pilzer. Nazwał wellness rewolucją świadomości, która przez kolejne dekady będzie określała to, jak się odżywiamy, jak wyglądamy i spędzamy wolny czas. W latach 80. przewidział dynamiczny wzrost branży komputerowej, a na początku XXI w. – „branży zdrowia”. I jego prognoza się sprawdza. Pilzer zapowiedział, że aktywna „branża zdrowia” czyli wellness rozwinie się w odpowiedzi na „przemysł chorobowy”, czyli medycynę i farmację – sektory zarabiające na chorobach obywateli, a niekoniecznie rozwiązujące ich problemy zdrowotne. Dziś prawie każdy z nas jest zmuszony radzić sobie z niepowodzeniami, stresem oraz chorobami cywilizacyjnymi, wynikającymi ze złego trybu życia, jedzenia żywności modyfikowanej, braku aktywności fizycznej i wciskanym nam na każdym kroku medykamentom. I tak wellness stał się trendem, również w Polsce.

Czym się właściwie przejawia?

Wystarczy spojrzeć na liczbę dostępnych warsztatów rozwoju osobistego czy duchowego, na poziom zainteresowania zdrowym odżywianiem, jogą, medytacją, liczbą biegających w parku czy trenujących triatlon. Kiedyś tego nie było. Ludzie poszukują dziś odpowiedzi na pytanie jak aktywnie i praktycznie poprawić jakość swojego życia. Dostrzegają połączenie między kondycją fizyczną a samopoczuciem, powodzeniem w pracy, ochroną środowiska a poczuciem osobistego szczęścia. Porównując obecny rynek w Polsce z końcówką lat 90-ych, ostatnie 15 lat przyniosło gigantyczną zmianę w podaży usług „prozdrowotnych”. W ośrodku wellness – który wówczas prowadziłam można było wziąć udział m.in.w zajęciach jogi – jednych z zaledwie trzech organizowanych w Warszawie. Dziś mamy jogę na każdym rogu. Sklepy ze zdrową żywnością pojawiły się niemal w każdym centrum handlowym, a wegetariańskie jedzenie – na szczęście – już nikogo nie dziwi.

Nowa filozofia padła na podatny grunt?

Tak. Przygniatająca większość Polek i Polaków – bo aż 61% – jest po czterdziestce i, choć trudno w to uwierzyć, za dekadę grupa ta ogarnie blisko trzy czwarte polskiej populacji. Przeciętny zatrudniony nie jest już młodym singlem, ale stateczną osobą w średnim wieku. Starzejące się społeczeństwo, coraz większa świadomość, szybki rozwój medycyny i imponująca długość naszego życia sprawiają, że dbanie o zdrowie i dobre samopoczucie traci rangę pustego frazesu. I… staje się stałym punktem na codziennej liście rzeczy koniecznych do zrobienia. Działania wellnessowe coraz częściej podejmowane są nie tylko przez osoby prywatne, ale też przez firmy i obejmują coraz więcej życiowych obszarów. 

Aż trudno sobie wyobrazić, że w czasach pogoni za zyskiem firma inwestuje w działania, poprawiające samopoczucie zatrudnionych.

A jednak. Coraz więcej pracodawców odkrywa wpływ kondycji psychicznej i fizycznej pracowników na jakość ich pracy. To jakby zobaczenie nieodkrytego dotąd dla firmy potencjału. Za programami corporate wellness stoi coraz więcej badań. Mówią one, że sport, dieta i profilaktyka zdrowia, możliwość relaksu, i zapewnienie warunków sprzyjających zachowaniu równowagi pomiędzy pracą, a życiem prywatnym, wpływają na to, jak pracujemy. Zadowolony i zrównoważony pracownik ma np. o ponad 130% niższą podatność na wypalenie zawodowe czy aż o 32 % wyższe zaangażowanie w pracę. Badania pokazują też, że programy wellness w firmach prowadzą do wyższej lojalności, a brak lojalności wobec szefów oznacza np. „lewe” zwolnienia. To też mniejsza fluktuacja zatrudnionych, wyższa elastyczność, kreatywność i umiejętność radzenia sobie ze zmianą. W firmie jest lepszy PR, komunikacja, współpraca. No i rzadziej występuje zjawisko tzw. biernej obecności. A to jeden z największych problemów z jakim zmagamy się w firmach 

Na czym polega?

Bierna obecność to termin, który przetłumaczyłam z angielskiego „presenteeism”, oznacza, że wprawdzie jesteś fizycznie w pracy, ale tak naprawdę cię nie ma. Statystycznie najczęściej „odpływamy” z przyczyn mentalnych, tkwiąc np. w myślotoku na temat problemów w domu. Na drugim miejscu są bóle kręgosłupa, na trzecim – głowy i problemy gastryczne. Niemożność skupienia się na zadaniach służbowych jest znacznie kosztowniejszym problemem pracodawcy niż jej siostra „absencja”. Mówi się o nawet 40% obniżonej wydajności. Nieobecnych ciałem od razu zauważamy, nieobecnych duchem – niestety nie.

Zaszczepiasz wellness w firmach na polskim rynku od lat. Jak wyglądają programy korporacyjne wprowadzające dobrostan w biurze?

Niestety wiele jest działań na rynku, które polegają na jednostkowych akcjach typu „dzień zdrowia” czy wprowadzenie kart na zajęcia sportowe. Takie pojedyncze działania nie mogą przynieść długoterminowych zmian. Bardzo istotne jest by program umożliwiał pracownikom zharmonizowanie dokładnie tych obszarów życia, które wymagają wsparcia. Dlatego zaczynamy od kompleksowego audytu potrzeb, który dotyczy zarówno pracowników jak i zarządu firmy. Potem opracowujemy  strategię komunikacji wewnętrznej, która ma za zadanie zachęcić do aktywnego udziału w programie oraz plan konkretnych aktywności. Organizujemy konkursy, warsztaty, szkolenia, coachingi. Mamy pełną ofertę w sześciu obszarach życia pracownika. Ważne by projekt wellnessowy w firmie był długofalowy, wkomponowywał się w kulturę organizacyjną i stopniowo zmieniał ich świadomość, sposób myślenia i działania.

Mówiłaś o sześciu obszarach życia, w które można wprowadzić wellness?

Tak. Rozwój w tych obszarach uruchamia pełnię naszego życiowego potencjału i wpływa na jakość naszej pracy. Pierwszy obszar obejmuje zdrowy styl życia i kondycję fizyczną. Możemy tu dbać o sprawne ciało, zdrowy kręgosłup czy o zdrową dietę.Kolejny obszar – psychiczno-emocjonalny –  to działanie w takich obszarach jak samoocena, radzenie sobie z emocjami, poziom odporności psychicznej w warunkach stresu. Bardzo popularnymi ostatnio zajęciami w tym obszarze są warsztaty z umiejętności wypoczywania czy stresu informacyjnego. Uczą selekcjonować docierające do nas treści i wiedzę. Współczesny człowiek w ciągu jednego miesiąca narażony jest na taką ilość docierających do niego informacji z jakimi nasi dziadowie mieli do czynienia przez całe życie. Jest się przed czym bronić. A mniej treści to większa uważność i sprawność umysłowa.

Trzeci obszar?

To środowisko. Nasz dobrostan w tym wypadu zależy od tego, jak aranżuję sobie środowisko zewnętrzne, żeby mi było dobrze. Na jakim materacu śpię, gdzie ustawię biurko. Ale też to, jak dojeżdżam do pracy, czy rowerem czy autem czy tramwajem. Czy mam fajne kolory w biurze, czy na ścianie wiszą zdjęcia moich dzieci, a na parapecie mam kwiaty. Albo czy w mojej firmie jest pokój do relaksu. 

Ciekawe… To chyba niezbyt często urządzane w firmach pomieszczenie.

Coraz częściej. Stoją w nim fotele, jest miły zapach, można założyć na uszy słuchawki z relaksującą muzyką i popatrzeć na cieszące oko kolory. Resetowanie zmysłów kilka razy w ciągu dnia sprawia, że ludzie pracują chętniej…

Nad jakimi jeszcze obszarami pracujecie?

Nad obszarem balansu praca-życie i obszarem społecznym.

Problemy w pierwszym obszarze ujawniają się często podczas wewnętrznych badań satysfakcji pracowników. Z moich doświadczeń to problem bardzo złożony i mający różnorodne przyczyny począwszy od złej organizacji pracy, skończywszy na złej komunikacji wewnętrznej czy polityce kadrowej. Liczy się bardzo specyfika firmy. Robimy ostatnio kompleksowy program w wybitnie męskiej firmie, która zajmuje się relokowaniem fabryk za granicą.  Trudna praca, ponieważ 11 miesięcy w roku jesteś poza domem. Uruchamia ci się syndrom marynarza. A to wszystko ludzie z rodzinami. Czym innym będą działania w obszarze balansu dla tej firmy, a czym innym np. u innego naszego klienta – z branży konsultingowej – zatrudniającego wyłącznie młodych ludzi, których praca przypomina pracę na giełdzie. Kolejny obszar naszych działań – społeczny – mieści w sobie relacje z ludźmi, umiejetności komunikacyjne, naszą rolę w społeczeństwie i w pracy; np.: kobiety, ojca, szefa. Organizujemy tu np. warsztaty współpracy między kobietami a mężczyznami, kursy asertywności, skutecznej współpracy w zespole czy z trudnym klientem. No i ostatni obszar – to obszar zawodowo-finansowy. Związany jest z rozwojem kompetencji zawodowych. Tu także mieści się moje poczucie misji, plany służbowe, kariera, kompetencje i moje cv. 

Słyszałam, ze Twoją pasją jest nauczanie świadomej obecności tu i teraz. Czy takie zajęcia też prowadzisz dla korporacji? Aż trudno uwierzyć…

Praktyka Świadomej Obecności i wszelkie działania z nią związane są ukierunkowane na indywidualnych odbiorców. Sporadycznie zdarzają się osoby, które były klientami naszych programów corporate wellness. Choć w warsztatach np. na temat wypoczynku, które prowadzę dla firm uczę takich rzeczy, jak sztuka wypoczywania, reset umysłowy czyli de facto bycia tu i teraz.

Ale moje nauczanie Praktyki Świadomej Obecności zostawmy na inną rozmowę…

Mam wrażenie, że obszary pracy w corporete wellness to wszystko wrzucone do jednego worka.

Trochę w tym racji, ale jedną z tajemnic skuteczności programów wellnessowych jest właśnie ich kompleksowość. Jeśli nie zadbam o wygodny fotel w biurze, to w pewnym momencie będę miała chory kręgosłup. A jak będę miała chory kręgosłup, siądzie moje samopoczucie. A wtedy nie pójdę do łóżka z mężem, czyli moje relacje domowe będą gorsze. Stres z domu będę przenosić do pracy itd. Poza tym to wielka wiedza, jak zrobić taki program tak, aby przyniósł konkretne wyniki. Widziałam w życiu wdrożenia programów corporate wellness w wielu krajach i wiem, jak łatwo wyrzucić pieniądze poprzez nieumiejętną strategię działania i błędne podejście organizacji. Także to włożenie do jednego worka bywa bardzo trudne….

Jak zmienia się miejsce pracy w wyniku działań wellness?

Z czasem okazuje się, że w firmie jest jakby więcej świeżego powietrza. Ludzie mniej się boją, chętniej ze sobą rozmawiają, są wobec siebie bardziej otwarci. Zdecydowanie lepiej sobie radzą emocjonalnie np. z trudnymi klientami.  Rozglądasz się i widzisz, że ludzie są bardziej elastyczni w obliczu zmiany i odporniejsi na nią, co jest niezwykle trudne dla naszej  kultury. W kulturze zachodniej trzymamy się tego, jak powinno być, w przeciwieństwie do wschodnich kultur – gdzie jest znacznie więcej akceptacji dla tego, co jest. W zeszłym tygodniu wróciłam z pobytu w Indiach i jak zwykle zadziwiło mnie wielkie poczucie tymczasowości wszystkiego, co się tam dzieje, a jednocześnie tego, że nikt nie ma z tym problemu.  Nie twierdzę, że stajemy się bardziej „wschodni”, ale z pewnością zmniejsza się poziom stresu w organizacji. Zmieniają się też nieco firmowe stołówki, pojawia się przestrzeń do relaksu i do integracji. Ludzie częściej uśmiechają się do siebie i chętniej angażują się w pracę.

Wyobrażam sobie, że taka praca to raj. A gdyby we wszystkich firmach zapanowały takie zmiany, wykonalibyśmy chyba skok cywilizacyjny. Tylko czy to rzeczywiście możliwe?

Dwanaście lat temu na Zachodzie programy wellness były już standardem. Ja chodziłam w Polsce od firmy do firmy, ale rzadko kto był zainteresowany rozmową i kompleksowym podejściem. Od około trzech lat firmy dzwonią do mnie same. Doskonale zdają sobie sprawę, że szczęśliwy pracownik równa się skuteczniejszy pracownik, co w magiczny sposób przekłada się na ilość pieniędzy na firmowym koncie. Nie sądzę jednak, aby wszystkie firmy otworzyły się na takie podejście. Rozwój ludzkiej świadomości to jednak proces, a przecież o tym tu mówimy.

Czyżby kryzys rozwinął nas mentalnie?

Tak. Pobudził nas do refleksji. Pokazał w jak bardzo galopującym tempie żyjemy i jak bardzo nie sprawdza się podążanie w życiu i biznesie jedynie za twardymi wskaźnikami zysku kosztem wszystkiego i wszystkich. Zwrócił naszą uwagę na całkiem inne wartości. I może przekręcił nasze myślenie o 180 stopni. Bo to dbanie o nasz psycho-fizyczny dobrostan tu i teraz może doprowadzić nas do materialnego dostatku. A przez cały XX wiek uważaliśmy, że jest dokładnie odwrotnie.

Wywiad opublikowano w Zwierciadle | grudzień 2019 

Beata Dyraga – prekursorka wellnessu korporacyjnego w Polsce, trenerka psychologii biznesu, coach, nauczycielka świadomego rozwoju. Założycielka firmy PRODIALOG. Jest też twórczynią Praktyki Świadomej Obecności i propagatorką ruchu „Obecny-podaj dalej”. Więcej informacji o mnie znajdziesz TU>>